Obecnie na pierwszym roku swojego doktoratu, Maciek Naruszewicz, dzieli się swoimi przemyśleniami z początków swojej drogi naukowej. Po studiach magisterskich z psychologii stosowanej na Uniwersytecie Jagiellońskim, zdecydował się zostać w tym samym instytucie i rozpocząć doktorat. Mówi, że decyzja o kontynuowaniu swojej kariery naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim była podyktowana tym, że znał już prowadzących zajęcia oraz renomą uczelni. Studia doktorskie z zakresu psychologii to szansa na kontynuowanie jego pasji i perspektywa własnego rozwoju zawodowego.
„Kontekst człowieka jako pojedynczej osoby i tego, jak to wpływa na jego funkcjonowanie w świecie społecznej było dla mnie ważnym celem badań”
– mówi Maciek o wyborze doktoratu z psychologii ze specjalizacją społeczną.
Zawsze miał zacięcie badacza, lubił też uczyć i odnajdywał się w tłumaczeniu ludziom skomplikowanych rzeczy.
„Mam też dużo pomysłów na kreatywne prowadzenie zajęć” – mówi, odnosząc się do dydaktycznej części doktoratu. Wiedział natomiast, że nie chce iść w stronę nauczyciela w szkole, ponieważ nie ma pasji do wychowywania najmłodszych. Zamiast tego chciał przekazywać wiedzę studentom. Ta kombinacja jego pasji i umiejętności zaprowadziła go na doktorat.
Psycholingwistyka i jej zastosowanie
Doktorat Maćka to mieszanka psychologii społecznej i psycholingwistyki. Od czasu pracy magisterskiej zajmuje się pojęciem dystansu psychologicznego.
„To ogólne sformułowanie dotyczące naszego stosunku wobec innych ludzi, obiektów czy zdarzeń. Czy czujemy w stosunku do nich psychiczną bliskość czy odległość, która wpływa na to jak ich postrzegamy”
Podkreśla, że nie chodzi o sympatię czy antypatię. W sytuacjach, gdzie ten dystans jest bliższy, ludzie przetwarzają informacje w sposób bardziej konkretny i emocjonalny. Natomiast tam, gdzie dystans jest większy, ludzie są bardziej chłodni i abstrakcyjni.
W ramach swojej pracy magisterskiej, Maciek badał pojęcie dystansu społecznego w stosunku do obcokrajowców. Na swoim doktoracie idzie w kierunku psycholingwistyki i skupia się na, tak zwanym, dystans i proximity language.
„To specyficzny sposób wypowiadania się ludzi na temat osób bądź wydarzeń, kiedy odczuwają niski albo wysoki poziom dystansu psychologicznego”
W ramach swoich badań Maciek i zespół, z którym współpracuje, planuje odwrócić zależność jaka obecnie występuje w większości badań. Na ten moment, w badaniach wzbudza się dystans i sprawdza się w jaki sposób język badanych się wtedy zachowuje. A Maciek planuje sprawdzić, jak będzie modyfikowany dystans wobec osób, które będą używały języka dystansu lub bliskości.
„Odwracamy tę zależność w druga stronę. To są badania bardzo unikatowe”
– mówi i podkreśla, że nie podjęto jeszcze podobnych badań.
A jak wytłumaczyć psycholingwistykę w prosty sposób?
„Można omówić model kategorii lingwistycznych, czyli jak używanie różnych czasowników do przekazywania komunikatu może go “uabstrakcyjnić” i wywołać dystans. Na przykład:
Gdy ktoś powie „Jan bije Adama”, występuje duża bliskość, jest konkretny opis sytuacji i duże emocje. Żeby “uabstrakcyjnić” przekaz, stosuje się czasownik interpretujący i powstaje: „Jan krzywdzi Adama”. Wtedy to słowo krzywdzi zwiększa pole do interpretacji. Można też wprowadzić czasowniki stanu: „Jan nienawidzi Adama”. Tak opisany stan – nienawidzi – usuwa czynność wykonywaną wobec Adama. Jest wtedy duży dystans i równie duże pole do interpretowania. A można też przejść na konkretnie inny poziom, czyli poziom cech: skoro Jan bije, to Jan jest agresywny. W takim stwierdzeniu Adam, czynność i stosunek do niego znika. Jest tylko mało konkretna lista przymiotników. Tak można, za pomocą słów, zdystansować się do wydarzenia.
Praktyczne wykorzystanie badań
Implikacje praktyczne badań Maćka są bardzo duże. Mówi, że chce stworzyć zestaw porad dla osób które występują publicznie czy działają w polityce. Poradnik mówiłby w jaki sposób się wypowiadać, żeby skracać dystans z widownią. Oczywiście, są uniwersalne cechy jak mowa ciała, ale niektóre są nieoczywiste. To właśnie te zostałyby omówione. A implikacje dałyby konkretny warsztat jakich słów używać.
Maciek dodaje, że w przyszłości chce też stworzyć uniwersalny podręcznik o dystansie.
„To otwierało by też dobry front w pracy nad technikami uspokajającymi. Za pomocą języka dystansu można znacznie obniżyć stres wynikający z różnych sytuacji. Dzieje się to przez przeformułowanie wypowiedzi, żeby ten komunikat nie był tak stresujący dla kogoś.”
Prowadzenie zajęć na uczelni
Maciek wspomina też o tym, dlaczego chciał nauczać właśnie na uczelni, a nie na wcześniejszym etapie nauki:
„Na poziomie akademickim mocno wchodzi indywidualna interpretacja zjawisk i pojęć. To nie jest wpychanie podstawowej wiedzy do umysłu dzieci, a wchodzenie w dyskusję, zauważanie złożoności czy nawet podważanie czegoś co zostało już stworzone i szukanie alternatywy ze studentami.”
W tym semestrze prowadzi pierwsze zajęcia, więc na razie powoli wdraża swoje pomysły. Należą do nich prowadzenie debaty oksfordzkiej oraz tak zwany Jigsaw, czyli układanka. To metoda, w której dużą rolę ma praca grupowa pomiędzy zajęciami, gdzie współdziałanie zaczyna się na pierwszych zajęciach a kończy dopiero na kolejnych.
Obecnie na swoich zajęciach tworzy wyimaginowane sytuacje, podczas których studenci wcielają się w różne role, np. radykalnych obrońców jakiegoś stwierdzenia. Ostatnio, na zajęciach z psychologii władzy, studenci wcielili się w skrajnych przedstawicieli poglądów dotyczących władzy, z zupełnie odmiennymi poglądami. Musieli wymyślić argumenty, którymi takie osoby by się posłużyły, i przeprowadzić dyskusję między sobą – czy władza jest potrzebna, czy korumpuje.
Przejście z roli studenta do nauczyciela
„Transformacja na początku doktoratu jest trudna”, zauważa Maciek.
Mówi, że duża ilość doktorantów ma iluzje, że doktorat to przedłużenie studiów. Jednak to szybko mija, okazuje się, że jest to bardzo dorosłe życie. Zauważa też, że na początku jest się w swoistym zawieszeniu roli pomiędzy studentem a pracownikiem naukowym.
„Ten mgr a dr przed nazwiskiem dużo zmienia w poczuciu autorytetu” – dodaje Maciek. Sam stara się podchodzić do oceniania transparentnie i trzyma się zasad. Próbuje wywyażyć również odpowiedni balans pomiędzy nadmiernym dystansowaniem się od studentów, których uczy, a „spoufalaniem się z nimi.” Ma również nadzieję, że studenci wszystko rozumieją podczas jego zajęć. Jest dużo wątpliwości, mówi.
Obecnie prowadzi przedmiot z psychologii społecznej. Zauważa, że są to zajęcia inne, niż te które na początku prowadzą inni doktoranci. Większość z nich nie opiekuje się stricte całą grupą, prowadzą tylko poszczególne zajęcia. A na jego zajęciach, oprócz samych wykładów i ćwiczeń, studenci muszą wykonać też replikacje eksperymentów. Dodatkowo, grupę prowadzi cały semestr, od lutego do czerwca.
„Wzięcie odpowiedzialności za grupę osób, poprowadzenie ich od początku do końca, było wyzwaniem. To zmienia perspektywę, ale uważam, że sobie radzę, pomimo stresu.”
Dodaje, że prowadzenie zajęć w ten sposób jest też inne od jednorazowych warsztatów, które jeszcze podczas studiów magisterskich, prowadził w szkołach średnich z edukacji psychologicznej.
“Zdrowy kryzys” połowy semestru
Maciek mówi, że zauważył u siebie i innych doktorantów coś co nazywa „kryzysem połowy roku.Gdzieś na poziomie lutego następuje bolesna konfrontacja tych wyobrażeń o doktoracie z faktami.”
Mówi o wyidealizowanym obrazie szkoły doktoranckiej. A później spotyka się chaos organizacyjny i okazuje się, że pomimo małej liczby doktorantów, nie ma zindywidualizowanego podejścia.
„Ale wydaje mi się, że to jest zdrowy kryzys. W tym momencie zaczyna się bardzo świadome adoptowanie do tej nowej sytuacji społecznej. Zaczyna się dostrzegać, gdzie nie warto chodzić, a gdzie z drugiej strony warto się zaangażować”
Podkreśla też, że warto jak najwcześniej poszukać dodatkowych aktywności na doktoracie.
W ramach Towarzystwa Doktorantów są organizowane przeróżne inicjatywy, które dają doświadczenie i wartościowy wpis do CV, przekonuje.
Sam udziela się w redakcji Monografii Towarzystwa Doktorantów. Poprzez pomoc przy publikowanych artykułach, zdobywa punkty ECTS, które są potrzebne też przy studiach doktoranckich. Maciek zachęca do zdobywania ich nie tylko poprzez prowadzenie zajęć, ale też właśnie na wystąpieniach konferencyjnych czy podczas pisania artykułów.
„To są bardzo wartościowe rzeczy i fajne perspektywy, żeby zdobyć pierwsze szlify.”
Dodaje, że poznanie od podszewki procesu powstawania artykułu, kontaktu z recenzentami czy wyszukiwanie ich w Internecie to są bardzo cenne umiejętności, które punktują później.
„Jest multum perspektyw, ale ludziom brakuje samodzielności, żeby te miejsca odnaleźć. Trochę jest to wada systemu edukacji, który nie wykształca w nas poczucia, że można wziąć los w swoje ręce.”
Po swoim „kryzysie połowy roku”, stara się wypracować balans między perfekcjonizmem a bardziej stabilnym podejściem do doktoratu.
Zrezygnował z pracy na pół etatu, którą na początku starał się łączyć z doktoratem. Choć jest to wykonalne, to trudno jest znaleźć czas na zaangażowanie właśnie w dodatkowe aktywności, mówi. Śmieje się, że zna tylko jedna osobę, która łączy pełny etat z doktorantem.
Dalsze cele związane z psychologią
Celem Maćka jest kontynuowanie pracy dydaktyczno-badawczej. „Może nawet bardziej dydaktycznej niż naukowej” – przyznaje.
Maciek pragnie zgromadzić jak największe doświadczenie w swojej dziedzinie i pozostać na Uniwersytecie Jagiellońskim. Rozważa także podjęcie rocznego studium podyplomowego z psychologii transportu. Jego aspiracje na przyszłość nie ograniczają się jednak tylko do życia na uczelni. Poza nią, zamierza prowadzić szkolenia i warsztaty, ponieważ od zawsze czuje się w tym obszarze dobrze. Dodatkowo, rozważa zrobienie kursu z terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach (TSR), co stanowi rodzaj poradnictwa psychologicznego. Te plany są jednak długofalowe, obecnie skupia się na kontynuacji swojego doktoratu.
Fot. Pixabay