Jak rozpoczęła się Pana przygoda z nauką?
Moja przygoda z nauką zaczęła się na Międzyuczelnianym Wydziale Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Stosunkowo wcześnie, bo już od drugiego roku studiów zacząłem cykl kilku praktyk indywidualnych w różnych zespołach badawczych na uczelni. Tam właśnie miałem możliwość pracy w laboratorium, początkowo ucząc się podstawowych technik laboratoryjnych, a następnie stopniowo realizując swoje małe projekty badawcze.
Jakie czynniki skłoniły Pana do podjęcia decyzji o wyjeździe za granicę? Jakie były największe wyzwania związane z tą decyzją?
Głównymi czynnikami, które skłoniły mnie do wyjazdu za granicę były chęć rozwoju, poszerzenie horyzontów, zarówno tych badawczych, jak i światopoglądowych oraz nawiązanie nowych współprac naukowych. Jeżeli myśli się o kontynuacji pracy naukowej po doktoracie oraz o chęci budowy swojego zespołu, trzeba stale się rozwijać, podnosić swoje kwalifikacje, szukać nowych pomysłów i współprac, publikować w jak najlepszych czasopismach. Te aktywności są niezbędne, gdyż konkursy na granty są bardzo konkurencyjne – zarówno te krajowe, jak i międzynarodowe. Moim zdaniem, wyjazd za granicę jest niezbędny.
Jeżeli chodzi o wyzwania związane z decyzją odnośnie wyjazdu, to w moim wypadku był to fakt, iż moja córka mieszka w Gdańsku, więc szukając odpowiedniego miejsca kierowałem się nie tylko względami czysto naukowymi, ale także logistycznymi – chodziło o miejsce stosunkowo dobrze skomunikowane z Gdańskiem. I to było tak naprawdę jedyne znaczące wyzwanie, związane z tą decyzją.
Jakie korzyści przynosi Panu praca w międzynarodowym środowisku naukowym w porównaniu z pracą w Polsce?
Jest to przede wszystkim, zdecydowanie inny sposób myślenia – mniej uwagi poświęca się suchej wiedzy, a więcej na umiejętności zadawania odpowiednich pytań i szerszego myślenia. Jest to także zdecydowanie większa ilość prezentacji, podczas których pojawia się zawsze dużo pytań, niejednokrotnie stymulujących bardzo ciekawą i ożywioną dyskusję. Dodatkowo, międzynarodowe środowisko naukowe jest bardziej otwarte na współpracę. Jeżeli wiem, że ktoś w moim instytucie robi coś, co może być przydatne z mojego punktu widzenia, to po prostu do niego idę i rozmawiam. Nie muszę się zastanawiać czy jest to „ważny pan profesor” do którego muszę wpierw napisać bardzo oficjalnego maila, aby podjąć jakąkolwiek rozmowę. No i ostatnią korzyścią, ustawiając ją w takiej właśnie kolejności priorytetów, są większe fundusze na naukę. Nie ma co się oszukiwać – rodzi to większe możliwości w zakresie stosowanych metod i narzędzi.
Czy utrzymuje Pan kontakt z polskimi środowiskami naukowymi?
Tak, pozostaję w stałym kontakcie z moim poprzednim szefem oraz częścią członków poprzedniego zespołu. Mam też kilka pomysłów dotyczących potencjalnych współprac z innymi zespołami w Polsce, ale póki co są to tylko wstępne pomysły.
Nad czym Pan obecnie pracuje i jaki jest główny przedmiot Pana badań naukowych?
Obecnie moim głównym projektem badawczym jest poszukiwanie mechanizmów komórkowych oraz molekularnych związanych z przewlekłym, ogólnoustrojowym stanem zapalnym i zmianami metabolicznymi w łuszczycy oraz towarzyszącej jej miażdżycy. Dodatkowe projekty skupiają się również na łuszczycy oraz towarzyszącego jej przewlekłego ogólnoustrojowego stanu zapalnego i związanych z tym schorzeń.
Jakie są najnowsze osiągnięcia w Pana dziedzinie badań, które szczególnie budzą Pana zainteresowanie?
Myślę, że najważniejszym osiągnięciem w przypadku łuszczycy jest dostęp do naprawdę skutecznych terapii biologicznych i to jak świetnie lekarze potrafią kontrolować przebieg choroby w obrębie zmian skórnych. Jednak łuszczyca nadal pozostaje chorobą nieuleczalną i nie wszyscy pacjenci odpowiadają na leczenie. Dodatkowym problemem są wspomniane choroby towarzyszące, takie jak łuszczycowe zapalenie stawów oraz miażdżyca. Szalenie ciekawe jest to jak choroba, której etiologia nie jest w pełni poznana, a której pierwsze objawy dotyczą jedynie skóry, rozprzestrzenia się na cały organizm, wywołuje przewlekły ogólnoustrojowy stan zapalny i wpływa na rozwój tak wielu innych schorzeń. Pomimo tego, że coraz lepiej rozumiemy tą chorobę, to tak wiele potencjalnie istotnych mechanizmów towarzyszących łuszczycy nie zostało jeszcze poznanych.
Jakie jest Pana najważniejsze dokonanie naukowe lub odkrycie? Dlaczego jest ważne?
Myślę, że moje najważniejsze dokonanie naukowe dotyczy tematyki, którą zajmowałem się w trakcie mojego doktoratu. Badałem mechanizmy molekularne związane z rozwojem, progresją oraz odpowiedzią na terapię hormono-zależnego raka piersi. W jednej z prac naszego zespołu, która była jednocześnie moją najważniejszą pracą z okresu doktoratu, udało nam się wykazać, iż znaczenie prognostyczne receptora dla czynnika wzrostu fibroblastów typu 2 (FGFR2) jest zależne od statusu menopauzalnego pacjentek z hormono-zależnym rakiem piersi. U pacjentek przedmenopauzalnych, tj. w obecności hormonów płciowych – estradiolu i progesteronu, sygnalizacja od FGFR2 przy udziale czynnika transkrypcyjnego JunB, regulowała ekspresję genów związanych z gorszą prognozą. Odkrycie tego mechanizmu może przyczynić się do tego, aby w przyszłości lepiej stratyfikować pacjentki pod kątem doboru terapii, np. z użyciem inhibitorów dla FGFR.
Na rozwiązanie jakich problemów naukowych w Pana dyscyplinie najbardziej Pan oczekuje i dlaczego?
Choroby sercowo naczyniowe pozostają główną przyczyną śmierci we współczesnym świecie. Za ponad 85% zgonów związanych z tymi schorzeniami odpowiadają zawały i udary, a to właśnie miażdżyca przyczynia się do ich występowania. Na podstawie danych kliniko-patologicznych wiemy, iż pacjenci z łuszczycą mają zwiększone ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych aż o 50%, jednak wciąż nie znamy mechanizmów komórkowych jak i molekularnych, które się do tego przyczyniają. Dlatego też uważam, iż lepsze zrozumienie zależności między tymi dwoma schorzeniami może przyczynić się zarówno do znalezienia nowych biomarkerów, jak i do zastosowania lepszych terapii, które mogą znacząco poprawić jakość życia oraz przeżywalność wśród pacjentów.
Jakie są największe wyzwania z jakimi mierzy się Pan w swojej pracy naukowej?
Największym wyzwaniem w mojej pracy naukowej jest to, iż miażdżyca oraz łuszczyca są schorzeniami wieloczynnikowymi, które obejmują zmiany na poziomie immunologicznym, jak i metabolicznym. Wiąże się to z zastosowaniem zaawansowanych modeli zwierzęcych, które mogą jak najwiarygodniej odwzorować przebieg choroby u ludzi, przy ograniczeniu dodatkowych, niepożądanych czynników. Oczywiście wszystkie wyniki uzyskane z zastosowaniem takich modeli muszą zostać następnie zweryfikowane w materiale pochodzącym od pacjentów. Sprawia to, iż taki projekt jest bardzo czasochłonny oraz rozbudowany warsztatowo. Ale to też sprawia, iż jest niezwykle ekscytujący.
Jakie są najważniejsze pytania badawcze, którymi planuje Pan się zająć w najbliższej przyszłości? Jakie kierunki rozwoju widzi Pan w swojej dziedzinie?
W ostatnich latach coraz więcej wiemy o komunikacji między układem immunologicznym a metabolizmem, jednak wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Tym bardziej, iż syndrom metaboliczny, a więc zespół schorzeń stanowiących grupę czynników ryzyka rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, takich jak otyłość, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca oraz wysoki poziom trójglicerydów przy niskim poziomie cholesterolu HDL, jest niestety coraz poważniejszym problemem, wręcz epidemią, w krajach wysokorozwiniętych. I to jest tematyka, którą chciałbym się zająć w najbliższej przyszłości. W jaki sposób komunikują się oraz wzajemnie regulują układ immunologiczny oraz metabolizm, i jakie ma to znaczenie w wybranych schorzeniach.
Czy istnieją konsekwencje praktyczne lub potencjalne zastosowania wyników Pana badań naukowych? Jak Pan widzi ich wpływ na społeczeństwo lub gospodarkę?
Myślę, że to o czym wspomniałem wcześniej, tj. fakt, iż choroby sercowo-naczyniowe są główną przyczyną śmierci na całym świecie, a także obecna epidemia otyłości oraz innych problemów metabolicznych, wskazuje o jak istotnym problemie mówimy. Problemie zarówno od strony społecznej, jak i gospodarczej. Mierzenie się z powyżej wymienionymi chorobami stanowi bardzo poważne obciążenie dla programów ochrony zdrowia w właściwie każdym kraju naszego globu. Dlatego wierzę, iż wszystkie badania mające na celu lepsze zrozumienie mechanizmów rozwoju i progresji tych chorób będą przyczyniały się do rozwoju coraz to lepszych, skuteczniejszych terapii. Dodatkowo, większa wiedza i zrozumienie choroby to także wpływ na świadomość osób dotkniętych danym schorzeniem. A większa świadomość to lepsza profilaktyka.
Jakich rad udzieliłaby Pan młodym naukowcom u progu swoich karier naukowych?
Ze swojej strony udzieliłbym kilku rad. Jedną jest rada, którą usłyszałem kilkukrotnie od bardzo uznanych naukowców, będących pionierami w badaniach w swoich dziedzinach – praca w nauce powinna dawać nam radość. Powinniśmy zajmować się projektami, które nas szczerze ekscytują. Projektami, których wyników nie możemy się doczekać, nawet jeżeli droga, którą musimy pokonać jest trudna i pełna niepowodzeń. Druga rada związana jest z tym, jak wymagającą jest praca w nauce – ciągła presja związana z publikowaniem czy aplikowaniem o granty, konkurencja na całym świecie. Do tego wszystkiego, oprócz naszych kwalifikacji, bardzo często potrzebna jest nam odrobina szczęścia. Dlatego trzeba wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję. Jeżeli pojawia się możliwość wyjazdu, aplikowania o nowy grant, propozycja nowej współpracy – próbujmy, wyjeżdżajmy, aplikujmy. I ostatnia, moim zdaniem równie ważna kwestia. Decydując się na wyjazd za granicę, co zawsze bardzo szczerze polecam, bo nic innego tak nie stymuluje rozwoju, szukajmy miejsca, które jest oczywiście atrakcyjne naukowo, ale jest też miejscem dobrym dla nas do życia. Może i praca w nauce zabiera bardzo dużą część naszego czasu, ale warto jest być w miejscu, w którym poza pracą także będziemy szczęśliwi.
Fot. Unsplash