Profesora Jerzego Bralczyka nikomu przedstawiać nie trzeba. Przed jego wystąpieniem Sala Skłodowskiej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie wypełniła się po brzegi. Wielu młodych ludzi wskazywało, że przyjechali na VI Our Future Forum specjalnie po to, żeby wysłuchać przemówienia Pana profesora Jerzego Bralczyka. Po długich chwilach oczekiwania i uroczystej zapowiedzi jeden z najwybitniejszych polskich językoznawców udał się na scenę i rozpoczął swoje przemówienie.
Powiedział ironicznie, że ubolewa nad tym, że nazwa konferencji to Our Future Forum, a nie Forum Naszej Przyszłości, lecz zaznaczył, że rozumie decyzję pomysłodawców wydarzenia, ponieważ w języku polskim słowa przyszłość i przeszłość, pomimo tego, że mają przeciwne znaczenie, brzmią prawie identycznie. Zażartował, że gdyby wydarzenie nazywało się Forum Naszej Przyszłości, ktoś mógłby je pomylić z Forum Naszej Przeszłości, czego zapewne organizatorzy konferencji chcieli uniknąć. Następnie z zabawnym przekąsem dodał, że jako starszy Pan ma za sobą więcej przeszłości w przeciwieństwie do młodych ludzi zgromadzonych na sali, którzy mają przed sobą więcej przyszłości.
Przechodząc do tematu wartości, zauważył, że wszystko o czym pomyślimy na serio jest albo wartością samą w sobie, albo ma jakąś wartość. Zaznaczył, że wartość to inaczej ważność, ponieważ wszystko co jest dla nas wartościowe, jest zarazem dla nas ważne. Powiedział, że kwestia wartości nie jest jednak tak prosta jak mogłoby się nam wydawać, ponieważ czasami musimy dokonywać wyboru między różnymi wartościami.
Następnie zacytował słowa słynnego polskiego poety Zbigniewa Herberta, pochodzące z wiersza “Przesłanie Pana Cogito”. Brzmiały one następująco: “Bądź odważny, gdy rozum zawodzi, bądź odważny. W ostatecznym rozrachunku tylko to się liczy”. Niespodziewanie profesor oznajmił, że gdy pierwszy raz przeczytał ten cytat, pomyślał, że to kompletna bzdura. Stwierdził, że kierowanie się samą odwagą bez rozumu to hucpa, ryzykanctwo albo w ogóle nie wiadomo co. Podkreślił, że jego zdaniem odwaga jest nam potrzebna wtedy, kiedy rozum nas nie zawodzi, a wartość powinniśmy przypisywać prędzej rozumowi niż odwadze.
W dalszej kolejności Pan profesor zdecydował zmierzyć się z pytaniem, co ma największą wartość dla człowieka. Stwierdził, że nad tym fundamentalnym pytaniem zastanawiano się od starożytności, ale na nic zdały się rozważania licznych filozofów, psychologów i religioznawców. Wskazał, że pytanie o wartości to inaczej pytanie o sens, o znaczenie, o istotność i wreszcie o to, po co nam to wszystko. Odpowiedział, że wartości są po to, żeby się nimi kierować, ale zastrzegł, że mamy z tym trudność, ponieważ rozumiemy wartości na różne sposoby. Zauważył, że pytania, co ma wartość dla nas i co jest wartością, mają nieco inne znaczenie. Wytłumaczył, że inaczej patrzymy na świat, gdy myślimy, że nasze życie ma wartość niż, gdy myślimy, że nasze życie jest wartością.
Następnie zastanawiał się czy istnieje potrzeba, żeby nadawać wartość naszemu życiu, wskazując, że być może nasze życie ma wartość samą w sobie. Ze smutkiem stwierdził, że dla wielu młodych ludzi wartość to jedynie cena lub koszt, którą musimy zapłacić za pewne rzeczy. Uznał, że sprowadzanie wartości do aspektów merkantylnych osłabia podniosłość tego pojęcia.
Prowadząc językowe zabawy, stwierdził, że z jednej strony wartość jest ważna, a z drugiej ważność jest warta, ponieważ wartość i ważność to prawie językowe synonimy. Ironicznie zapytał, czy warto w ogóle zajmować się wartościami, sprowadzając to pytanie do zgrabnej sztuczki retorycznej. Zauważył, że często wartość jest dla nas prawdziwsza, gdy o niej nie myślimy, co może prowadzić do pewnych paradoksów, ponieważ wybór wartości, którymi kierujemy się w życiu wymaga aktywnego myślenia o tych wartościach.
Wymieniając najważniejsze wartości, o których często słyszymy, że warto się nimi kierować w życiu, wskazał na: zdrowie, urodę, talent, bogactwo i atrakcyjność. Ze smutkiem zauważył, że współcześnie dla wielu osób większą wartość ma to jak nas postrzegają inni, niż to jak my postrzegamy siebie i jacy naprawdę jesteśmy. Wyraził głęboki sprzeciw wobec stwierdzenia, że jestesmy tacy, jacy nas postrzegają, apelując do młodych ludzi o większą wiarę w siebie.
Kilka chwil później profesor Bralczyk oznajmił, że podoba mu się słowo sigma. Zaznaczył, że słowo sigma spodobało mu się, ponieważ oznacza ono osobę niezależną, pewną siebie i odnoszącą wiele sukcesów, a to jego zdaniem cechy wyjątkowo cenne w świecie, w którym niestety dla wielu kluczowe jest to, jak jesteśmy postrzegani przez innych. Zażartował, że słowo sigma daje mu iskierkę nadziei, że z językiem młodzieżowym nie jest jeszcze aż tak źle.
Wracając do tematu wartości, powiedział, że ważne jest to jacy jesteśmy, a nie to jakimi inni nas postrzegają. Skonstatował, że problem polega na tym, że inni postrzegają nas takimi jakimi jestesmy, przez co wpadamy w błędne koło. Profesor Bralczyk zauważył, że paradoksalnie większą wartość dla nas mają rzeczy, które od nas nie zależą, takie jak talent lub uroda. Następnie poskarżył się, że w powszechnym przekonaniu więcej wartości ma obecnie słowo młodość niż słowo starość. Opowiedział, że pomimo tego, że kiedyś to w starości upatrywano więcej wartości, ponieważ łączono ją z wiedzą i doświadczeniem, dzisiaj, doświadczenie często kojarzy nam się z rutyną, a sama rutyna jest już raczej postrzegana negatywnie. Podkreślił, że to co kiedyś było uznawane za wartość w zarodku, jak świeżość i innowacyjność, staje się dzisiaj wartością prawdziwą.
Następnie oznajmił, że wartości bywają często subiektywne, a duża część z nich jest hedonistyczna. Zaznaczył, że dążenie do przyjemności może skończyć się jednak brakiem zdolności do odczuwania tej przyjemności i zatracenia siebie. Dlatego też zniechęcał do kierowania się wartościami hedonistycznymi. Przekornie stwierdził, że poczucie spełnienia wcale nie musi być dobre, ponieważ człowiek spełniony to taki, który osiągnął już w życiu wszystko i nie ma żadnych marzeń. Zauważył, że marzenia same w sobie są dziwnym i paradoksalnym tworem, bo kiedy się ziszczają to już ich nie ma. Oznacza to, że marzenia realizując się, tracą się same. Profesor Bralczyk zachęcał do tego, żeby czasami poczekać z realizacją marzeń, bo warto się nimi nacieszyć, póki jeszcze nam towarzyszą.
W kontekście marzeń, nawiązał do twórczości Agnieszka Osieckiej, która kiedyś napisała, że „Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”. Powiedział, że czasami kiedy życzy ludziom dobrostanu mówi, że dobrze by było, żebyśmy więcej mogli niż chcemy, bo jeżeli chcemy i nie możemy to ogarnia nas frustracja. Kontynuując, dodał, że ważne jest także, żebyśmy chcieli więcej niż musimy, bo bardzo często nasz przymus przekracza nasze chęci.
Nieoczekiwanie odwołał się do “Kazania na Górze” z Ewangelii Świętego Mateusza, w którym Jezus mówi o tym, że jeżeli zrobiliśmy coś dobrego po to, żeby inni nas pochwalili, to już nie ma tego dobrego, bo swoją nagrodę otrzymaliśmy w pochwale innych. Jeżeli natomiast sami coś robimy, żebyśmy z tego byli dumni, to też niedobrze, bo jeżeli sami wiemy, że zrobiliśmy coś dobrego to już dostaliśmy nagrodę. Najważniejsze jest zatem to, żebyśmy robili dobre rzeczy i o tym nie wiedzieli. Jednakże, profesor Bralczyk stwierdził, że wartość zaproponowana przez Jezusa to wartość niezwykle trudna do osiągnięcia, ponieważ to taka wartość, która jest sama siebie nieświadoma.
W pewnym momencie uznał, że w związku z tym, że jest językoznawcą chciałby przeanalizować znaczenie nazw samych wartości. Oznajmił, że nawet słowa, które mają pozytywne konotacje, jak wierność lub uczciwość, w kontekście wartości niekoniecznie muszą być uznane za pozytywne. Przykładowo powiedział, że możemy być przecież wierni złym nawykom i złym ludziom. Następnie wyraził ubolewanie, że nazwy bywają bardzo często instrumentalizowanie i wykorzystywane do różnego rodzaju manipulacji.
Przypomniał, że już w starożytnej Grecji wyróżniano trzy najważniejsze wartości: dobro, piękno i prawdę. Zauważył, że dobro i piękno są subiektywne, natomiast prawda jest obiektywna. Następnie, grając słowem prawda, powiedział, że często nadużywamy słowa prawda, zwracając się jednocześnie do publiczności z pytaniem, czy zgadzają się, że to co mówi, to prawda. Stwierdził, że tak naprawdę nie zawsze dążymy do prawdy. Omawiając problematykę dobra i piękna, zaznaczył, że już jak jesteśmy dziećmi uczymy się, że coś jest “cacy” a coś jest “be”, ponieważ od najmłodszych lat łączymy pojęcie dobra z pojęciem piękna.
Następnie zwrócił uwagę, że lubimy tworzyć triady. Poza wspomnianą już grecką triadą dobro, piękno, prawda nawiązał do triady pochodzącej z czasów rewolucji francuskiej, czyli wolności, równości i braterstwa. Nie zapomniał także o Polsce, wspominając triadę Bóg, honor, ojczyzna, triadę pokój, postęp, praca oraz triadę wolność, własność, rodzina. Ostrzegł jednak młodych ludzi, że triady bywają niebezpieczne, bo często kryją się za nimi demagogia i populizm.
Zauważył, że hasła takie jak dobro i piękno z powodu swojej abstrakcyjności mogą być relatywizowane i wykorzystywane w celach propagandowych. Zażartował, że nawet słowa takie jak patriotyzm, wolność i niepodległość, które wydają nam się wartościami, mogą być dewaluowane przez ich nadużycie. Podkreślił, że nazwy same w sobie są bezbronne, ponieważ można ich używać po to, żeby osiągnąć swój cel, który nie zawsze jest wartościowy. Następnie zaznaczył, że politycy do perfekcji opanowali techniki perswazji i manipulacji, przez co dzisiaj to oni zarządzają najważniejszymi wartościami dla naszej wspólnoty.
Kończąc swoje przemówienie, profesor Bralczyk powiedział, że wartości niepodważalne i niepowtarzalne takie jak życie, czas i przestrzeń są szczególnie ważne, ponieważ z jednej strony nakładają na nas pewne ograniczenia, ale z drugiej strony mobilizują nas do wykorzystania tych ograniczeń w najlepszy możliwy sposób. Wreszcie przyznał, że największą wartością dla niego jest język, który uznał nie tylko za uniwersalny sposób komunikacji na całym świecie, ale także za dziedzictwo narodowe przekazywane z pokolenia na pokolenie.